Coraz częściej się mówi, o tym, że ludzi się zadłużają. Wielu ma problemy, żeby pospłacać wszystkie raty. Niejedno małżeństwo rozpadło się, bo z jakieś przyczyny spadły przychody i nagle kredyty stały się strasznym obciążeniem.
Co sądzicie o życiu na kredyt? Czy warto jest zrezygnować z drugiego samochodu, aby mieć bezpieczeństwo? Czy może uważacie, że lepiej brać póki można.
Dołączyła: 16 Lip 2007 Posty: 447 Skąd: mam wiedzieć
Wysłany: 2008-07-15, 12:36
Może by takich sytuacji by nie było, gdyby ludzie trzeźwo oceniali swoją sytuację materialną.
Nie ma nic złego w braniu kredytu na spełnienie swych marzeń czy na rzeczy potrzebne nam w życiu ale wszystko w granicach rozsądku...
Osobiście jestem zwolenniczką oszczędzania i kupowania dopiero jak uzbieram...bez płacenia bankom odsetek. Marzył mi się laptop i sobie na niego odkładałam przez parę miesięcy:))
Co do zakupu mieszkania czy samochodu zapewne skorzystałabym z kredytu... czasem trzeba a raczej nie zaoszczędzę 300 000 w rok
_________________ gdy w sercu nosisz złość
zanim wyjdziesz stąd zraniony
zostaw wojnę bo,
bo dokończyć ją możemy kiedy wrócisz tu,
tylko wróć
www: https://www.getinfleet.pl...a-pojazdow.html
Rzadko kiedy spotykam się z tym, że ktoś bierze kredyt na drugie auto. Przeważnie sytuacja dotyczy jakichś podstawowych rzeczy w stylu mieszkanie, pierwsze auto, zakup mebli, remonty. Średnio wyobrażam sobie życie w dzisiejszych czasach bez kredytów, co nie jest zbyt pozytywne.
Podobnie jak bro, niewiele znam osób, które zadłużają się po to, by spełnić jakąś swoją zachciankę - zafundować sobie wakacje w ciepłych krajach, kupić trzecie auto, luksusowy jacht czy willę na Majorce. Raczej biorą kredyty po to, by doprowadzić do porządku od dziesięciu lat nieremontowaną chałupę, zapłacić rachunki, wysłać dzieci do szkoły albo spłacić wcześniejsze kredyty. I robi się z tego zamknięte koło, z którego korzystają instytucje, oferujące nieskomplikowane kredyty od ręki, bez poręczycieli i zbędnych formalności.
Zresztą sama stoję przed wizją spłacania kredytu i wyjątkowo nie podoba mi się myśl, że przy pomyślnych wiatrach przestanę składać dziesięcinę bankowi dopiero po trzydziestce. I nie wiem, co gorsze - kredyt jako fanaberia czy smutna konieczność.
Chyba nie znam nikogo ze skłonnością do nadmiernego zadłużania.
Sam jestem nastawiony niechętnie do kredytów. Jedynie na potrzebne, ale kosztowne rzeczy jak dom i samochód rozumiem. Największą ich wadą są koszty i zagrożenie związane z tym, że nei wiadomo, czy powiedzmy za rok będzie się miało na spłatę.
Na przykład na wakacje lepiej odkładać przez cały rok - to tańsze, bo bez prowizji. Poza tym nie trzeba od razu pchać się na drugi koniec świata za ciężkie pieniądze, by miło spędzić czas.
_________________ (...) The tiny strings inside our genome, they own us, they control us, and they torture us. Do not reproduce, do not support them, bring them to an end. Stop the agony of concious life, eradicate life.
Osobiście jestem zwolenniczką oszczędzania i kupowania dopiero jak uzbieram...bez płacenia bankom odsetek. Marzył mi się laptop i sobie na niego odkładałam przez parę miesięcy:))
I bardzo dobrze też nie lubie perspektywy spłacania kilku dodatkowych tysięcy przy zaciąganiu kredytu. U mnie jest narazie taka sytuacja, że brakuje mi 7 tysiecy na samochód i ani mysle o kredycie. Oszczędzając zyskam jeszcze na oprocentowaniu, a za te kilka miesięcy mój ulubiony samochód stanieje o kilka stówek, więc widze same plusy Chyba że ktoś jest niecierpliwy
_________________ "w naszych źrenicach jest za mało Boga, a droga jest prosta, czy jest kręta droga?"
Wiadomo, że najlepiej to nie brać żadnego kredytu i kupować wszystko za uciułane pieniądze, tyle, że czasem nie da się w odpowiednim czasie zgromadzić określonej kwoty na zakup mieszkania, działki, czy też samochodu, czy też inszych rzeczy. Gdybym już decydowała się na kredyt to na pewno nie na drugi samochód, czy willę w jakiś egzotycznym kraju <wtedy zapewne cieszyłabym się, że mam to wszystko bez brania kredytów>, tylko właśnie na mieszkanie, dom itp.
_________________ "Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!"
Albo nie ma możliwości oszczędzać, bo jego wydatki są takie same albo nawet większe niż dochody. Niekoniecznie z winy zbyt wielkich potrzeb i zachcianek, raczej zbyt małych dochodów.
Zarabiałem rok temu 900 zł na ręke, miałem dużo wydatków ale zdecydowałem sie zacisnąć pasa i zacząć oszczędzać. Mam 22 lata, zarabiam już nieco więcej, ale z jednogo jestem dumny, że zacząłem myśleć o przyszłości.
Małe dochody nie wykluczają oszczedzania, może to wydac sie smieszne ale... dam wam przykład. Pewien gosciu w USA pracował przez 40 lat w hotelu jako konserwator. Codziennie odkładał sobie 1 $ na konto. Przechodząc na emeryture zgromadził kapitał na wybudowanie swojego własnego hotel. (magia procentu składanego się kłania)
Młodzi ludzie często nawet nie myślą o mieszkaniu, samochodzie, stabilizacji. Zaczynają myśleć w wieku 25-30 lat. Wtedy pewien okres czasu już jest stracony.
_________________ "w naszych źrenicach jest za mało Boga, a droga jest prosta, czy jest kręta droga?"
Zaproponuj komuś, kto zarabia 900 zł na rękę, za które musi opłacić mieszkanie, rachunki i utrzymać siebie i dziecko, aby jeszcze bardziej zacisnął pasa i zaczął oszczędzać, jeśli co miesiąc zastanawia się, których rachunków może nie zapłacić i odłożyć na później i raz w tygodniu przyjmuje u siebie pracownika takiego na przykład Providenta. Na pewno entuzjastycznie powita ten pomysł.
Backspace napisał/a:
Młodzi ludzie często nawet nie myślą o mieszkaniu, samochodzie
Może dlatego, że utrzymując się z kredytów studenckich, prac dorywczych i stypendiów, tułając się po wynajmowanych norach i akademikach, uznają kwotę potrzebną na kupno mieszkania za kompletną abstrakcję?
Backspace napisał/a:
Zaczynają myśleć w wieku 25-30 lat.
Bo dopiero wtedy kończą studia, co zwiększa ich szanse na znalezienie pracy innej, niż na kasie w Tesco.
Moim zdaniem wina leży również po stronie banku - wszelkie kredyty weź mnie w 5 minut bez zaświedczenia o pracy kuszą osoby kompletnie nieodpowiedzialne. Poza tym większośc biorąc kredyt myśli tylko o tym na co go przeznaczy, a nie o tym jak go spłaci. Więc banki sprytnie robią, że np. przekładają spłacanie kredytów z okresu letniego na jesień
_________________ Zgaduj zgadula a trafisz do ula, za pszczelim przewodem pójdziemy za miodem.
Zarabiałem rok temu 900 zł na ręke, miałem dużo wydatków ale zdecydowałem sie zacisnąć pasa i zacząć oszczędzać. Mam 22 lata, zarabiam już nieco więcej, ale z jednogo jestem dumny, że zacząłem myśleć o przyszłości.
(...)
Młodzi ludzie często nawet nie myślą o mieszkaniu, samochodzie, stabilizacji. Zaczynają myśleć w wieku 25-30 lat. Wtedy pewien okres czasu już jest stracony.
Jedyne sensowne myślenie o przyszłości przed skończeniem 25 lat to zadbanie o to, aby nauczyć się porządnego zawodu. Przynajmniej w wypadku osób, które są biedne. Porządny zawód daje możliwość stałego przychodu, co jest lepsze niż trochę pieniędzy na koncie. No chyba, że ktoś wcześnie jest w stanie zacząć zarabiać to ok.
_________________ Unless I'm wrong, which, you know, I'm not...
człowiek honoru napisał/a:
ja nawet jak dobije do 600postów odczekam kolejny miesiąc i dopiero wtedy bede starałs ie o niebieskosc.
Obecnie większość osób jest zmuszonych aby wziąć kredyt na mieszkanie. Mało kto ma takie fundusze aby kupić je za gotówkę. Moim zdaniem warto jest sobie zajrzeć tutaj - na stronie znajduje się dobre porównanie kredytów hipotecznych, które pomoże Wam zdecydować się na ten najbardziej korzystny.
Pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum