psychodelia u Floydów skończyła się z Sydem Barrettem. Kto uważa inaczej, ten zwyczajnie nie wie, czem jest psychodelia. Koniec przekazu.
Jak dla mnie Saucerful of secrets jest jeszcze mocno psychodeliczny, nie w takim kierunku jak Piper... ale i tak...
to prawda, nie ma podstaw do negacji. sądzę, że Floydom trochę jaja spierzchły się z obawy, co po Sydzie. nie wiedzieli co, nie wiedzieli jak, nie wiedzieli dokąd i nagrali zachowawczą płytę. są już pewne motywy, które zwiastowały późniejsze pola eksploracji, ale wszystko miało taką pieczątkę "Barrett. tu byłem.", czego dopełnieniem był jego ostatni track. "I don't care if the sun don't shine." bardzo lubię tę drugą płytę, wbrew pozorom najczęściej do niej wracam.
_________________ It eluded us then, but that's no matter - tomorrow we will run faster, stretch out our arms further...
And one fine morning -
So we beat on, boats against the current, borne back ceaselessly into the past.
Zespół, którego słuchałem dniami i nocami. To była dla mnie swego czasu religia, pozostał jedynie szacunek, ale przerobiłem dokładnie całą dyskografię. Z perspektywy czasu najbardziej cenię sobie :
"The Piper at the Gates of Dawn" - zapomniany początek zespołu, psychodeliczny nastrój, mój ukochany wokal Baretta
"Atom Heart Mother" - za eksperymentowanie i różnorodność, ostatni okres zabawy muzyką, później już był czysty perfekcjonizm
"Dark side of the moon" - nie trzeba nic mówić.
ostatni okres zabawy muzyką, później już był czysty perfekcjonizm
Nooo... czasy Meddle i Obscured by Clouds. Perfekcjonizm pełną gębą.
_________________ OH, U FINKZ DARKNES IZ UR ALLY. U MERELY ADOPTD TEH DARK; I WUZ BORN IN IT, MOULDD BY IT. I DIDNT C TEH LIGHT TIL I WUZ ALREADY MAN, BY DEN IT WUZ NOTHIN 2 ME BUT BLINDIN!
Ostatnio zmieniony przez Starrk 2010-12-26, 21:10, w całości zmieniany 1 raz
ostatni okres zabawy muzyką, później już był czysty perfekcjonizm
Nooo... czasy Meddle i Obscured by Clouds. Perfekcjonizm pełną gębą.
Nie wiem czy to była ironia, w każdym bądź razie "Obscured by Clouds" to był soundtrack, więc nie brałem go pod uwagę, a jeśli chodzi o "Meddle" skoro nie uważasz, że był perfekcyjny to przyznaj, że na pewno był bardziej spójny i nie tak spontaniczny jak "Atom heart mother"
Atom Heart Mother spontaniczny jest na tyle na ile pozwala konwencja utworu symfonicznego, czyli prawie wcale. Słychać wyraźnie, że to nie jest nagrane tak o, na spontanie, jeno, że partytura jest odgórnie ustalona i zagrana przez muzyków orkiestrowych. Zresztą jak każdy fan wie, zespół opuścił praktycznie studio na czas nagrywania partii orkiestry, zostawiając z dęciakami i skrzypcowymi jedynie z Geesinem, którego wkład w dzieło nadal do dziś nie jest do końca sprecyzowany.
Jeśli chodzi dalej o spójność... to ja, w pozostałych utworach płyty widzę wyraźny koncept. No, może nie ustalony odgórnie przez zespół, ale wszystkie utwory, są wyraźnie takie... "letnio-leniwe". Przepełnione nostalgią, smutkiem, taką tęsknotą za czymś. Także w warstwie tekstowej.
Meddle natomiast, a zwłaszcza Echoes, to typowy jam, w którym dwie części beatlesowo-piosenkowe oplatają jamowanie zespołu i cześć psychodeliczno-poplątaną. Oczywiście każdy fan zespołu wie, że utwór powstał z przygotowanych i połączonych części, a nie jako efekt jednorazowego podejścia, ale i tak ja widzę w nim więcej luzu i spontana.
Pojedyńcze piosenki to natomiast zbór utworów, z których do Echoes przystaje jedynie One of These Days... San Tropez klimatem pasuje już bardziej do Atom Heart Mother właśnie, a Seamus pasuje... do niczego nie pasuje.
PiotrZBielska napisał/a:
"Obscured by Clouds" to był soundtrack, więc nie brałem go pod uwagę
A to źle. Bo widać, mimo luzu i takiego pozornego "wyj*bania" muzyków, to widać tam zaczątki stylu który miał się skrystalizować na płycie z pryzmatem.
_________________ OH, U FINKZ DARKNES IZ UR ALLY. U MERELY ADOPTD TEH DARK; I WUZ BORN IN IT, MOULDD BY IT. I DIDNT C TEH LIGHT TIL I WUZ ALREADY MAN, BY DEN IT WUZ NOTHIN 2 ME BUT BLINDIN!
W między czasie jak Stark i PiotrZBielska będą dochodzić swoich racji napisze cos o swoich przeżyciach z Pink Floyd.
Zespół, który poznawałem, poznawałem i nigdy poznać nie potrafiłem... Zawsze czułem fascynację ich muzyką i ogromną tajemnicą niesiona przez ich tekstu i muzyke. To jak przeniesienie się w inny wymiar.
Jeśli chodzi o przewodnie płyty... Atom Heart Mother była dla mnie jednak trudna do przyswojenia... Po prostu nie należy do moich ulubionych... natomiast "Dark Side...", 'The Wall', Wish You Were Here' a eksperymentalne jak dla mnie czyli Ummaguma czy Animals również przesłuchiwałem z dużą uwagą....
Kurcze chyba mnie przekonaliście do odświeżenia PF:)
The Piper at the Gates of Dawn to płyta, której nie można porównywać z innymi płytami Floydów. Klasyka psychodelicznego rocka... Owszem, grali ten gatunek także na genialnej płycie jaką jest Atom Heart Mother, a także na Meddle.. Na wielu płytach nawiązywali luźno do tego.. Ale ta płyta odmieniła muzykę! Zresztą wieloma płytami Floydzi czegoś takiego dokonali - Choćby poprzez Dark Side Of The Moon...
Sprawili że sam zacząłem tłumaczyć i interpretować ich teksty.
Wspominając o Floydach i rocku psychodelicznym warto wspomnieć także o solowej karierze Syd Barreta, i pierwszych singlach Floydów - See Emily Play (wspaniałe..) i Arnold Layne(Także genialne ).
Drugiego takiego zespołu nie będzie. To jest pewne. Nie będzie drugiego zespołu, który tyle wniesie do pojęcia 'muzyka', który będzie pisał tak wspaniałe teksty..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum